Oni by chcieli do trójkata [wywiad dla Wysokich Obcasów]

Oni by chcieli do trójkata [wywiad dla Wysokich Obcasów]

Chyba większość osób żyjących w parach miewa od czasu do czasu ochotę na intymne zbliżenie z kimś trzecim, ale w imię wierności, lojalności czy norm moralnych nie pozwala sobie na zrealizowanie tych potrzeb – mówi Daniel Jabłoński – seksuolog, psychoterapeuta i antropolog kultury.


Malvina Pająk: To chyba modne być w trójkącie? O takich ludziach robi się filmy, kręci teledyski

Daniel Jabłoński: Wszystko może być modą, ale myślenie o danym zjawisku już na wstępie w tych kategoriach tylko je trywializuje. Trzeba głębszej analizy. Tak, jak z jedzeniem. Można o “zdrowym jedzeniu” mówić jako o współczesnej modzie, ale przecież pragnienia niektórych ludzi, aby jeść zdrowsze produkty zamiast tych mniej zdrowych, nie mają wiele wspólnego z modą.

A ze współczesnością?

W przekonaniu, że trójkąty są znamieniem współczesnej kultury Zachodu, dopatruję się ich ukrytej krytyki. Społeczeństwa zachodnie są dziś opisywane jako nadmiernie zindywidualizowane, konsumpcyjne, pozbawione stabilnych więzi międzyludzkich. A skoro tak, to trójkąty – czy to jako konsekwencja takiego stanu, czy element go współtworzący – jawią się jako kolejny destrukcyjny czynnik.

A nie są nim? W końcu stanowią zagrożenie dla tradycyjnego modelu rodziny.

Model to tylko model. Dużo ważniejsza jest satysfakcja ludzi żyjących w związku. Dopóki nie będziemy dysponować wywiedzioną z badań sylwetką osobowościową zwolennika trójkątów, nie możemy mówić o jakiejś dysfunkcji sprzyjającej obieraniu alternatyw wobec monogamii. Choć dla wszystkich tych, którzy chcą konsekwentnie krytykować trójkąty, jest to kusząca perspektywa.

Nie ma żadnych danych dotyczących ludzi żyjących w trójkątach w Polsce?

O ile mi wiadomo, nie ma ani danych, ani badań szacujących to zjawisko. Kto miałby je finansować? Jakie instytucje badawcze chciałyby wykładać pieniądze na eksplorowanie takiego tematu? Robienie badań wymaga pewnego sprzyjającego klimatu, a w Polsce wciąż go nie ma. Dość stare już, bo z początku lat 70. XX wieku, badania Constantinów dotyczące osób żyjących w związkach grupowych, czyli składających się z co najmniej dwóch kobiet i dwóch mężczyzn, opisują je jako bardziej tolerancyjne i otwarte w porównaniu z przeciętnymi monogamistami. Ale są to badania na populacji USA. Jak jest w Polsce, trudno powiedzieć.

Przyzwyczailiśmy się: tu jest mąż, a tu żona. Gdzieś na boku ewentualnie kochanka, kochanek. Ale żeby tak we trójkę, razem?

Żeby myśleć o trójkącie jako jednym z rodzajów związku, musimy mieć w tle coś więcej, niż tylko heteroseksualną monogamię. Jeśli uzmysłowimy sobie, że ludzkość praktykowała – i do jakiegoś stopnia wciąż to robi – poliginię, poliandrię, małżeństwa grupowe oraz bardzo wiele odmian relacji pozamałżeńskich, to zobaczymy, że trójkąt jest tylko jedną z prób rozmontowania monopolu monogamii.

Potrzeba bycia w związku intymnym z więcej niż jedną osobą w tym samym czasie towarzyszy ludzkości najprawdopodobniej od zawsze. Kultura zachodnia w porównaniu z wieloma kulturami pierwotnymi i plemiennymi pod względem różnorodności modeli związków i rodziny jest niezwykle mało elastyczna, aczkolwiek dużo zmian w niej zaszło począwszy od lat 60. XX wieku. To wtedy pojawiły się zjawiska takie jak swinging, małżeństwa otwarte czy poliamoryzm, które są próbą reformy relacji intymnych w świecie zachodnim, dopuszczania większej różnorodności w tym względzie.

W czym trójkąt jest lepszy od tradycyjnego związku?

Jeśli na wielu płaszczyznach jesteśmy bardzo blisko z dwiema osobami, to dość logiczne, że możemy wynieść z takiego układu więcej niż wtedy, gdy jesteśmy tylko z jednym człowiekiem. Najwięcej zależy od jakości tych relacji, wzajemnej otwartości, chęci dawania i brania. Na pewno ludzie, którzy poszukują trzeciej osoby, czegoś od niej chcą. Jedni to odnajdą, inni – połowicznie, jeszcze inni – wcale. Chyba większość osób żyjących w parach miewa od czasu do czasu ochotę na intymne zbliżenie z kimś trzecim, przeżywa fascynację jakąś osobą, ale w imię wierności, lojalności czy norm moralnych nie pozwala sobie na zrealizowanie tych potrzeb. Osoba, która zdobywa się wobec partnera na szczerość i mówi o chęci włączenia do związku kogoś trzeciego, może odczuwać swoisty rodzaj satysfakcji z tego, że potrafi o swoich potrzebach mówić otwarcie.

A co, jeśli „ona by chciała do trójkąta”, a on na to, że „do tanga trzeba dwojga”?

Z pewnością często mamy do czynienia z sytuacją, gdy jedna osoba w związku bardzo chce spróbować układu trójkowego, a druga mniej albo wcale. Ale czy w innych aspektach życia tak nie jest? Kobieta może chcieć trzecie dziecko, a dla partnera dwójka to już absolutne maksimum. Przyszłość pary, w której jedna strona nalega na trójkąt a druga oponuje, jest dość niepewna. Przecież jeśli osoba chętna i nalegająca spotka się z odmową partnera, nie oznacza to od razu, że stłumi w sobie tę potrzebę. Być może będzie w tajemnicy robić swoje.

Prędzej czy później trójkąt i tak zniszczy związek?

Na pewno niesie on ze sobą spore zagrożenie dla dalszego życia pary. Nigdy przecież nie wiadomo, co się zdarzy, czy trzecia osoba nie okaże się bardziej atrakcyjna od obecnego partnera i czy nie dojdzie do rozstania? Trójkąt jest wtedy czymś w rodzaju papierka lakmusowego siły więzi i wzajemnej atrakcyjności partnerów. Ale może być też sposobem na zażegnanie kryzysu w związku.

Na jednym z forów internetowych, gdzie toczyła się dyskusja dotycząca trójkątów, forumowicz Janusz_50 lat napisał: Podczas stosunku żona przeżyła trzy orgazmy. Po prostu wyła z rozkoszy. Ze mną nigdy tak nie było. Po tym czasie nasz seks nabrał innego smaku, kochaliśmy się później namiętniej. Coś się w nas obudziło.
Jeśli mężczyzna jest w stanie pogodzić się z sytuacją, że żona doznała wyjątkowych przeżyć w kontakcie z kimś trzecim, a po tym zdarzeniu ma z żoną bardziej satysfakcjonujące życie seksualne, to widać, że doświadczenie poza parą może wnosić coś do samego związku.

Wydawać by się mogło, że marzeniem większości mężczyzn jest uprawianie seksu w trójkącie z dwiema kobietami. Tymczasem z wpisów na forach wynika, że szukają oni przede wszystkim trójkątów w konfiguracji 2m plus 1k. Mowa tu zarówno o singlach, jak o mężczyznach, którzy już są w związku. Nie wszyscy wśród nich są biseksualni, skąd więc takie potrzeby?

Widok przeżywającej rozkosz kobiety jest przyjemny sam w sobie. Niektórzy mężczyźni lubią obserwować swoją partnerkę bądź inną kobietę w akcie seksualnym, nawet jeśli zaspokajającym ją mężczyzną jest ktoś inny. Skłonność do układu 2m plus 1k może wynikać też z chęci pełniejszego zaspokojenia kobiety. Pamiętajmy, że kobieca seksualność jest silniejsza niż męska – z powodów fizjologicznych przeciętny mężczyzna nie jest w stanie mieć tak długiego aktu seksualnego, jak przeciętna kobieta.

Czy to znaczy, że kobiety mają bardziej wybujałe potrzeby i fantazje niż mężczyźni i łatwiej jest im być w takim układzie?

Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Faktem jest, że obecnie kobiety bardziej otwarcie wyrażają swoje potrzeby seksualne i w ogóle bardziej je sobie uświadamiają niż, powiedzmy, 50 lat temu. To efekt zmian kulturowych i szerszej wiedzy na temat seksualności człowieka. Mówi się, że kobiety są bardziej elastyczne pod względem zachowań seksualnych od mężczyzn – potwierdzają to różne dane i interpretacje naukowe.

Trójkąt to domena par, które swój związek budują wyłącznie na seksie?

Stosuje Pani uproszczenie. Tak skomplikowany twór jak związek jest zawsze konglomeratem wielu motywów i potrzeb, gdzie część z nich pozostaje nieuświadomionych. Na pewno jednak dla osób chcących trójkąta seks jest bardzo ważny, może nawet wysuwać się w hierarchii potrzeb na jedno z pierwszych miejsc, co nie oznacza, że stanowi filar ich życia.

Jednak trzeba chyba do seksu podchodzić bardzo swobodnie, żeby odnajdywać się w układzie trójkowym?

Nie utożsamiałbym trójkąta ze swobodą seksualną. Może się taką wydawać w porównaniu z wiernym długoletnim byciem w parze, ale nie z częstymi zmianami partnerów, które u ludzi pomiędzy 20 a 40 rokiem życia są dosyć częste. Jeśli trójkąt jest świadomą decyzją, gdzie każdy z jego uczestników trzyma się ustalonych reguł i nie ma kontaktów seksualnych poza tym związkiem, to jest to alternatywny układ wobec pary, a nie manifestacja wielkiej swobody. Trójkąt trwający dłuższy czas świadczy o dużej wytrwałości i determinacji osób, które go tworzą. Jeśli wszyscy jego uczestnicy są względnie zadowoleni, to nie widzę powodów, by oceniać ich gorzej niż ludzi wiernie żyjących w parach, a z pewnością zasługują na większy szacunek, niż liczne zastępy osób symulujących wierność, a pokątnie mających romanse.
Jaki jest przeciętny Kowalski z trójkąta?

Na pewno mało tradycyjny, raczej nie religijny w wydaniu chrześcijańskim, dość odważny, by nie powiedzieć lubiący ryzyko, wysoko ceniący sobie życie seksualne i eksperymentowanie w jego obszarze, raczej z wyższym wykształceniem i dość dobrą sytuacją materialną. Wykształcenie daje możliwość lepszego uzasadnienia przed sobą samym i innymi społecznego pójścia pod prąd, a dobra sytuacja materialna sprawia, że można zaprzątać sobie głowę czymś więcej, niż tylko troska o codzienny byt.

Czy ludzie w trójkątach leczą swoje kompleksy, czy wręcz przeciwnie – trzeba być świadomym własnej wartości, żeby pójść na taki układ?

Gdy ktoś względnie świadomie wybiera trójkąt i jest on dla niego satysfakcjonującym rozwiązaniem, to raczej jest to osoba mało zazdrosna, niezaborcza, potrafiąca się dzielić sobą i partnerem. Ktoś taki ma w miarę stabilne poczucie własnej wartości.

Trójkąt to nie tylko seks, ale też wspólne wyjazdy, spacery, wypady do kina, pubu czy na kolację. Przyjaźń. Jeden z moich rozmówców – Adrian – jest w takiej relacji już od kilku lat. Z nim i z jego żoną mieszka student, 22-latek. Jeżdżą razem na wakacje, organizują sobie wspólne wycieczki. Jest im dobrze we trójkę, ale Adrian i jego żona coraz częściej myślą o dziecku.

Pamiętajmy, że trójkąt to zazwyczaj nie jest decyzja na długie lata, raczej chodzi o chęć spróbowania czegoś nowego. Znam osoby, które po kilku razach bycia tym trzecim lub tą trzecią dochodzą do wniosku, że trójkąty są zbyt wymagające albo trudne do stabilnego trwania i nie chcą już dłużej próbować, mimo że w dalszym ciągu podoba im się taki styl życia. Na pewno część ludzi po nieudanym trójkącie bardziej doceni idee wierności i wyłączności. Niekiedy koniec związku przychodzi z chwilą, gdy ta osoba, która dołączyła jako trzecia, znajduje sobie kogoś, z kim chce być tylko w parze. Często przyczyną końca trójkąta jest bliskie zazdrości poczucie nierównowagi jeśli chodzi o poświęcany czas, zaangażowanie, ale też o pieniądze. Świetnie znamy to z rozpadów układów dwójkowych, więc nie doszukiwałbym się swoistości sytuacji kogoś, kto wychodzi z układu trójkowego.

A jednak, wygląda na to, że trudno w takim układzie wytrwać.

Owszem. Po pierwsze, brakuje reguł i norm dotyczących rozwiązywania “trójkątnych” trudności, bowiem oficjalna kultura ma takowe tylko dla par. Ludzie żyjący w trójkątach działają raczej w próżni kulturowo-społecznej. Z opowieści swoich klientów znam sytuacje, w której nawet terapeuta odmawia pomocy trójkątowi, uważając już sam ten układ za patologiczny. Para, zwłaszcza małżeńska, chyba nigdy nie musi obawiać się takiej reakcji. Po drugie, w trójce trudniej jest się porozumieć i osiągać kompromisy niż w parze. Z racji samej swojej struktury jest to układ bardziej wymagający. Można to zilustrować przykładem z dziećmi. Jeśli musimy się w danym czasie porozumieć z jednym dzieckiem, to bywa to zwykle łatwiejsze, niż gdy mamy do czynienia z dwoma, a każde w danej chwili domaga się czegoś innego. Pewne zjawiska w trójkącie seksualnym są analogiczne do tych, jakie zachodzą w gronie trojga przyjaciół czy współpracowników.

Mimo to układy trójkowe wciąż są tematem tabu. Czy polskie społeczeństwo kiedyś dorośnie do konfrontacji z trójkątami?

Nie powiedziałbym, że społeczeństwo jeszcze nie dorosło, tylko że nie jest edukowane w zakresie wiedzy na temat różnych form związków i układów intymnych. Popkultura – filmy, sztuki teatralne, reklamy, w których pokazuje się układy trójkowe, sprawy nie załatwią, zwłaszcza, że często zawierają przekaz, że trójkąt i tak skończy się źle. Nie dadzą odpowiedzi na pytanie, jak w takim związku żyć. Ile jest stonowanych, neutralnych moralnie i dostarczających w miarę rzetelnych informacji przekazów na temat trójkątów?

No właśnie.


Link do artykułuDaniel jabłoński psycholog seksuolog Warszawa

  1. Henryk |

    świetny wywiad!

Napisz komentarz

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Facebook IconMój profil na ZnanyLekarz.pl Mój profil na ZnanyLekarz.pl